Pogadanka w szkole rodzenia

20.00 

Kategoria:

Opis

Detektyw myślałby dalej i być może doszedłby do jakichś konstruktywnych wniosków zmuszając się do przeczytania rubryki z ogłoszeniami o pracę, jednak donośny dźwięk dzwonka ów szlachetny proces przerwał.
Podniósł się od niechcenia, maszerując następnie w stronę drzwi. Zastanowił się przy tym, czy gości nie miewa ostatnio nazbyt często.
– Jezu, Mass – odrzekł stojący u progu komisarz Hodorowski. – Gdybym wiedział, że twój dzwonek wydaje tak przeklęty świergot, zapukałbym. Zamiast więc cię powitać, powinienem przeprosić za hałasowanie!
Johan Hodorowski, stary znajomy, z którym śledczy rozwiązał niejedną już sprawę, ryknął tak serdecznym śmiechem, że jego zaokrąglony brzuch podskoczył niczym wielka, owłosiona galaretka. Gdy się opanował, rzekł:
– Słuchaj, chciałem zadzwonić, ale, cholera, zgubiłem numer do ciebie, a że wraz z Nutellem przechodziliśmy obok, postanowiłem zajrzeć. Cieszę się, że jesteś w domu. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
Mass wiedział, że pytanie nie dotyczyło odwiedzin komisarza, lecz tego, że przyprowadził on ze sobą kogoś, kogo on kompletnie nie znał. Detektyw cenił bowiem swoją prywatność.
– Skąd – odpowiedział zgodnie z prawdą, gdyż ostatnimi czasy zobojętniał. – Zapraszam. Bo rozumiem, że nie chodzi o zwykłe uściśnięcie sobie ręki?